Dzisiaj o 8 wyruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Najpierw pojechaliśmy do Pałacu Królewskiego który został zbudowany pod koniec lat 60 XIX w. za panowania Norodoma. Obok pałacu znajduje się Srebrna Pagoda, której podłoga wyłożona jest 5000 sztabek srebra ważącymi razem 6 ton :).
Potem poszliśmy do Muzeum Narodowego, w którym znajdowały się zbiory archeologiczne i rzeźby z całego kraju. Najwięcej było posągów Buddy i Shivy :).
Po wyjściu z muzeum wzięliśmy tuk-tuka do Tuol Sleng znanego również jako więzienie S-21 – obecnie jest to muzeum ludobójstwa, wcześniej znajdowała się tam szkoła wyższa. W latach 1975 – 1979 okrutnym torturom poddano tutaj 17 tysięcy ludzi (25% ludności kraju) tzw. więźniów politycznych (zwykłych obywateli). Tych, którzy je przeżyli wywożono i mordowano na pobliskich polach śmierci. To co tutaj zobaczyliśmy nie mieści się w głowie.
Na zdjęciach dokumentowano nowo przybyłych więźniów, w ich oczach widać przerażający strach.
Z Tuol Sleng pojechaliśmy na Pola Śmierci, które są oddalone ok. 30 minut jazdy tuk-tukiem. Jest to dawny chiński cmentarz, który stał się w latach 75-79 miejscem kaźni tysięcy ofiar reżimu Pol Pota. Obecnie znajdują się tam zbiorowe mogiły a nad nimi góruje monument z gablotami eksponującymi ludzki czaszki.
Następnie pojechaliśmy na Ruski Bazar :) jest to olbrzymie targowisko gdzie można kupić dosłownie wszystko. Najpierw poszliśmy na środek targu gdzie znajdują się stoiska z jedzeniem. Wzięliśmy sobie chiński makaron z sajgonkami posypany orzechami za 1$. Porcja była taka duża, że ciężko było ją zjeść. Klimat panujący na tym targu jest nie do opisania. Pełno ludzi w znacznej większości lokalni choć czasami trafili się jacyś turyści. Uliczki między stoiskami tak wąskie, że chodzenie wymaga dużego wysiłku w takim tłoku. Targ podzielony jest na kilka obszarów gdzie można kupić określone rzeczy. Najbardziej podobało się nam w części z owocami i warzywami oraz mięsem, rybami i owocami morza :) wszystko ładnie wyeksponowane aż zachęca aby coś kupić a w naszym przypadku zrobić fotkę, bo w Polsce tak targi nie wyglądają :) kupiliśmy sobie owoc o nazwie pitaja, bardzo ciekawie wygląda i smakuje. Pokręciliśmy się tutaj jakiś czas i potem pojechaliśmy do hotelu byliśmy tam o 17.