O 5:30 pobudka. O 6:30 oczekiwaliśmy na przyjazd busika który miał podwieźć nas pod autokar do Phnom Penh. Jednak się nie zjawił. Czekaliśmy do 6:45 i już dosyć podenerwowani, że możemy nie zdążyć na autobus wzięliśmy tuk-tuka. Na dworzec dojechaliśmy parę minut przed 7 – o tej godzinie miał wyruszyć. Ale tak się nie stało, kierowca czekał cierpliwe na wszystkich spóźnialskich aż do 8!! My się tak stresowaliśmy i poganialiśmy naszego tuk-tukowca, a tu pełen luz. Nikt się nie stresował, że mamy godzinne opóźnienie, wszyscy byli zadowoleni i uśmiechnięci.
Po raz kolejny byliśmy jedynymi turystami w autokarze, ale tym razem trafiliśmy na dużo wygodniejszy pojazd. Siedzenia szersze oraz o wiele więcej miejsca na nogi. Oczywiście całą drogę towarzyszyły nam teledyski z kambodżańską muzyką.
Do Phnom Penh dojechaliśmy o 14 i udaliśmy się do hotelu w którym nocowaliśmy poprzednio.