Geoblog.pl    bakipaki    Podróże    bakipaki2011    Dzien 8
Zwiń mapę
2011
06
lip

Dzien 8

 
Birma
Birma, Inle Lake
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11912 km
 
Ostatni dzień trekkingu. Nasze plecy i nogi odmawiają już posłuszeństwa a przed nami jeszcze ponad 12 km. do przejścia. Wstajemy o 5:30 w trasę wyruszamy o 6:30. Pogoda nam bardzo sprzyjała przez większą część drogi bo było chłodnawo i pochmurnie, wiec szło się dużo lepiej. W pewnym momencie jak już wyszło słońce mieliśmy do pokonania 1,5 h drogę po stromej kamienistej górze z wąziutką ścieżką. Było dość niebezpiecznie, ale na szczęście obyło się bez żadnego wypadku :] Po dotarciu w okolice Inle Lake nasz przewodnik kazał nam iść w milczeniu i jak najciszej, żeby nas nie usłyszeli wojskowi. Każdy turysta musi płaci 5$ na rzecz rządu jak wchodzi na tę ziemię. Nikt z nas nie chce wspomagać wojskowych którzy rządzą krajem i na szczęście udało nam się ominąć strażników. Nie da się całkowicie wyeliminować i nie korzystać z rzeczy które są pod kontrolą wojska ale staramy się nie pić np. piwa Myanmar z którego pieniądze idą na rząd. Rówież np. Myanmar Times czy Myanmar Airways, Myanmar Travels & Tours oraz internet, busy, pociągi – tym wszystkim zarządzają wojskowi.
Po dotarciu na brzeg jeziora czekała na nas łódka, którą mieliśmy pływać przez kolejne pół dnia. Inle Lake jest to olbrzymie jezioro na którym znajduje się dużo domków na palach i pełno upraw z warzywami i owocami. To wszystko rośnie na wodzie.

Najpierw udaliśmy się do sklepu z biżuterią aby zobaczyć jak się ją wytwarza ze srebra. Następnie do miejsca gdzie się robi parasolki papierowe, a później zobaczyć kobiety z długimi szyjami. To wszystko było strasznie skomercjalizowane, więc nie byliśmy z tego zbytnio zadowoleni. Później obiad w restauracji na wodzie i potem to do miejsca gdzie są robione cygaretki (bardzo dużo mieszkańców je pali). Na zakończenie popłynęliśmy do klasztoru ze skaczącymi kotami. Wszyscy spodziewaliśmy się zobaczyć naprawdę wyćwiczone koty i mnichów którzy ich trenują, jednak bardzo się rozczarowaliśmy. Koty w ogóle nie chciały słuchać kobiety robiącej pokaz i tylko dwóm kotom udało się skoczyć dwa razy.

Klasztor był ostatnim miejscem naszej podróży dlatego wsiedliśmy z powrotem do łódki i popłynęliśmy do miasta Nayung Shwe znajdującego się godzinę drogi od klasztoru.

Przewodnik zaprowadził nas do hotelu Remember Inn, który nam wcześniej zarezerwował. Okazało się, że jest bardzo ładny i z przystępną cenę 15$ za pokój ze śniadaniem. Bez klimy, wiatrak na suficie nam wystarczy.

Na kolację wybraliśmy się z naszym przewodnikiem i innymi ludźmi z którymi spędziliśmy ostatnie trzy dni . Z amerykańską parą umówiliśmy się w Krakowie między październikiem a listopadem, bo mają w planach odwiedzić również Polskę podczas swojej rocznej podróży.

Kupiliśmy bilet autokarowy na jutro do Mandalay. Nie mamy za dużo czasu bo 15- tego musimy być już w Yangonie. Inni jeszcze zostają dzień dłużej aby poodpoczywać po trekkingu.
Odjazd busa jest o 18 z innego miasta do którego musimy dojechać taksówką. Bilet kosztuje 11tys. kyatów od os.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 56 wpisów56 4 komentarze4 0 zdjęć0 1 plik multimedialny1
 
Nasze podróże
29.06.2011 - 24.07.2011
 
 
11.06.2010 - 29.07.2010