Z samego rana wyruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Ulica Khan San położona jest w dzielnicy historycznej. Wznoszą się w niej najwspanialsze zabytki miasta. Spacerkiem udaliśmy się do Wielkiego Pałacu. Jest to jeden z punktów zwiedzania, którego nie można ominąć. Do środka można wyjść tylko w odpowiednim stroju. Zakryłam ramiona ogromną chustą – jednak oni stwierdzili, że nie jest to strój według panujących zasad dlatego musiałam ustawić się do długiej kolejki ludzi czekający na wypożyczenie koszulki.
Pałac jest ogromny i okazały, odwiedzają go tłumy turystów.
Następnie udaliśmy się do Wat Po (znajduje się koło Pałacu) – nazywana również Świątynią Leżącego Buddy, jest najstarszą, największą i jedną z najbardziej malowniczych świątyń Bangkoku. Dzieli się na dwie części, jednak turyści przeważnie odwiedzają tylko jedną w której znajduje się posąg Buddy. Ceglana rzeźba pokryta częściowo złotem liczy ponad 43 m długości i 15 m wysokości.
Później łódka za 30 groszy popłynęliśmy na drugą stronę rzeki do Wat Arun (Świątynia Świtu) wysoka na 79 metrów – budowla inspirowana sztuką Khmerów.
Obiad zjedliśmy na targu za 10zł. Ceny posiłków w Tajlandii są naprawdę niskie. Na wynos można dostać jedzenie od 1zł do 5 zł :]
Ale również inne artykuły są dużo tańsze niż w Polsce np. kosmetyki, ubrania, jedzenie w sklepie np. Tesco.
Po południu pojechaliśmy do MBK Center. Jest to olbrzymie centrum handlowe, w którym można znaleźć dosłownie wszystko. Jednak nam nic się nie udało tam znaleźć dla siebie. Pełno podróbek (chociaż zdarzały się oryginalne sklepy), pełno pamiątek, jedno piętro przeznaczone jest dla sprzedawców telefonów komórkowych i ipadów itp.
Wieczorem pokręciliśmy się po Khan San i posiedzieliśmy w jednej z knajpek na tej ulicy.